Z Biblią przy kawie.
To miała być nazwa... Wydawało mi się, że to wspaniały pomysł. Jednak pewnego wieczora, niezbyt udanego, kiedy wino złudnie wydawało się być jedynym ratunkiem a nawet jeśli nie, to całkiem cennym zagłuszaczem, Bóg się nie poddał tej i tak wątpliwej konkurencji i zaczął mówić. Powiedział mi wiele ważnych słów. Powiedział też, że ten czas z Biblią przy kawie jest niczym, jeśli do kawy nie zaproszę autora tej wspaniałej księgi. Jeśli nie mam z Nim osobistej relacji, to czas spędzony z Biblią przy kawie, będzie tylko miło spędzonym czasem... A On ma do zaoferowania znacznie więcej...
I zostało: „Z Bogiem przy kawie”.
Bo chcę go zapraszać.
P.S.
Kilka postów z poprzedniego bloga zostawiłam. Niech będą tu ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny!